czwartek, 26 czerwca 2014

Skąd się wziął Bachor?

     Bachor to oczywiście nie pierwszy mój kot, ale pierwszy dla Nas, czyli dla mnie i męża. Kiedy poznałam mojego obecnego małżonka nie był zwolennikiem kotów. Właściwie były mu całkiem obojętne, gdyż kompletnie ich nie znał. Nikt z jego rodziny nie posiadał, więc nie miał okazji je poznać. Jednak gdy poznał kotkę( o niej opowiem kiedyś, bo jest naprawdę śmiesznym kotem), która mieszkała ze mną i mamą polubił te zwierzęta, a ja pokochałam Go jeszcze bardziej. Stał się jeszcze większym kociarzem niż ja!! Zawsze wyobrażałam sobie, że jak pójdę na "swoje" to NA PEWNO będę miała kota, a mój przyszły mąż musi to zaakceptować!! 
    Wracając do naszego Bachora, otóż w szklarni mojej kuzynki na ogródkach działkowych, po marcowych kocich harcach, przyszedł na Świat biało-czarny kotek. Umaszczenie miał jak krówka, gdyż na grzbiecie miał pełno czarnych plamek. Jego kocia mama chorowała na coś, gdyż strasznie liniała. Gdzieniegdzie nawet łysiała i chyba z tej choroby zdołała urodzić tylko jedno kociątko. Kuzynka jak tylko zobaczyła, że okocił się tylko jeden kociak, postanowiła nazwać go Bachor. I tak już zostało!! Wszyscy zwariowali na punkcie tego malucha, codziennie był noszony na rękach, ściskany, aby przyzwyczajał się do ludzi, bo wiedzieliśmy, że musi trafić do jakiejś fajnej rodziny.  Wszyscy go widzieli tylko nie ja i mój M. Ja z ówczesnym wtedy narzeczonym, byliśmy tak zabiegani i zajęci przygotowaniami do ślubu, że nie mieliśmy okazji nawet zobaczyć tego maluszka. I któregoś razu postanowiliśmy pojechać odwiedzić kociaczka. Jak zobaczyłam tą biało-czarną, nastroszoną kulkę, która stara się utrzymać na łapkach, od razu postanowiłam, że TO MY WEŹMIEMY KOTKA- BACHORKA!!
   

Dlaczego taki blog?

     Od zawsze kochałam zwierzęta, a zwłaszcza koty. Chociaż siostra mi opowiadała, że jak byłam mała ok. 3-4 lat, to miałam awersję do kotów. Potrafiłam złapać kota za ogon i przerzucać przez płot :-( Szczerze? NIE PAMIĘTAM TEGO, chyba wyparłam to z pamięci, bo jak sobie pomyślę jaką małą sadystką byłam, to nie wierzę. Może dlatego teraz je tak uwielbiam? 
Dlaczego koty? 
     Uważam, że są wspaniałymi towarzyszami człowieka, trzeba tylko dostrzec w nich wyjątkowość  i doceniać je za to, jakie są. A za co je cenię? Tym, którzy pytają się dlaczego mam kota a nie psa tłumaczę, że każdy kot ma swoją osobowość, że nie da się ich wytresować jak psa, który będzie robił sztuczki i aportował w nieskończoność. Kot nie przyjdzie na zawołanie, pojawi się kiedy uzna, że ma na to ochotę. I to jest w nich fajne, że mają swoje zdanie i KONIEC! A poza tym są idealne do mieszkań w bloku, gdyż nie trzeba z nimi wychodzić kilka razy dziennie. Wystarczy kuwetka, jakiś wkład do niej i już- gotowe. Oczywiście jeśli chcemy, aby nasz kotek miał styczność z naturą możemy śmiało nauczyć je wychodzić, jednak słyszałam wiele smutnych historii o osiedlowych kotach, które są maltretowane przez rozwydrzone i niewychowane dzieciaki. Dlatego moje kotki nie wychodzą na dwór, ale za to wiem, że nic im nie grozi. Przez ten blog chciałabym przybliżyć życie tych niezwykłych istot  i pokazać przeciwnikom, że to wyjątkowe stworzenia!!